Na rogu ulic Jagiellońskiej i Szewskiej kilku agentów UB po cywilnemu wezwało maszerujących do przerwania zakazanej manifestacji. Grozili młodzieży bronią.

Dwaj studenci, którzy zgodzili się wyjaśnić to zamieszanie u rektora, trafili wprost do aresztu UB przy pl. Inwalidów. Przetrzymywano ich tam kilka dni. Nie mogąc się doczekać powrotu „zawiezionych na rozmowę do rektora” kolegów, pochód ruszył. Bezpieka nie próbowała go już zatrzymywać. Do studentów cały czas dołączali spontanicznie krakowianie.

Świętującym udało się dotrzeć do kościoła Mariackiego, gdzie bez zakłóceń odbyła się patriotyczna msza święta. Po jej zakończeniu postanowiono zgodnie z planem okrążyć rynek, by wrócić pod gmach AG. Jednak na rogu ulic Wiślanej i św. Anny przed siedzibą Polskiej Partii Robotniczej doszło do eskalacji konfliktu. Padło kilka przypadkowych strzałów, ale wtedy jeszcze nie było ofiar.

Demonstranci zaczęli wykrzykiwać różne antypaństwowe okrzyki, na przykład „Precz z Bierutem” czy „Precz z okupacją sowiecką”.

 

Wspomnienia Adama Macedońskiego i Henryka Świątka

 

Tego partia już nie zniosła. Do stłumienia protestu użyto m.in. kawalerii Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i samochodu pancernego, z którego strzelano z broni maszynowej, ustawionego na plantach w okolicy ul. Szewskiej. Nazajutrz krakowianie składali kwiaty i znicze w miejscach ranienia i śmierci protestujących.

Manifestacje 3-majowe odbyły się również w Chrzanowie, Jaworznie i Wieliczce. Solidarnościowe protesty podjęli studenci we Wrocławiu, w Poznaniu, Trójmieście, Toruniu i Warszawie. Tam też komuniści użyli broni, a potem skazali, także na wieloletnie wyroki, 27 osób.

Tekst ukazał się na niezalezna.pl