Żółwie tempo decyzji ws. NBP i RPP
Łacińska paremia „festina lente” - śpiesz się powoli - wyjątkowo przypadła do gustu naszym parlamentarzystom, gdy chodzi o obsadę stanowisk o kluczowym znaczeniu dla polityki finansowej państwa.
Wniosek prezydenta Dudy o powołanie prof. Glapińskiego na kolejną kadencję prezesowską w NBP nadal nie został finalnie rozpatrzony. Co więcej, nadal pozostają nieobsadzone dwa fotele w Radzie Polityki Pieniężnej. A wszystko to w obliczu ogromnych zagrożeń dla stabilności gospodarki i dla narodowej waluty.
Komisja Finansów Publicznych zaakceptowała kandydaturę Adama Glapińskiego na kolejną kadencję. Teraz czas na Sejm, który podejmuje decyzję bezwzględną większością głosów obecnych podczas głosowania posłów.
Powtarza się, że będzie to test dla spójności rządowej koalicji, tymczasem będzie to raczej test odpowiedzialności za państwo. Dla koalicji i dla opozycji. W obliczu tak wielu zagrożeń, przy tak trudnej dla gospodarki sytuacji, blokowanie wyboru szefa banku centralnego jest nieodpowiedzialne. Tym bardziej, że nie chodzi tu o wybór jednej z dwóch lub większej ilości kandydatur.
Prezydent zgłosił Adama Glapińskiego, wielokrotnie powtarzał, że jest to dla niego dobra kandydatura. Medialne rewelacje, że rozważa obecnie wycofanie się z tej rekomendacji, zostało - jak nieoficjalnie wiadomo - w Pałacu Prezydenckim zdrowo obśmiane.
Brak decyzji ws. obsady stanowiska prezesa NBP na szczęście nie oznacza, że w czerwcu prof. Glapiński przestanie kierować bankiem i RPP. Przy wsparciu głowy państwa nawet wówczas, gdy posłowie nie będą głosować wniosku o jego powołanie bądź kandydaturę odrzucą, może piastowa stanowisko jeszcze długi czas.
Tym niemniej silny mandat do kierowania Narodowym Bankiem Polskim i przede wszystkim szybki wybór będzie ważnym sygnałem dla rynków finansowych. Ba, na brak rozstrzygnięcia w tej kwestii zwracają uwagę nawet członkowie Rady Polityki Pieniężnej z rekomendacji opozycji, jak prof. Przemysław Litwiniuk, który niedawno wspomniał w rozmowie z „Super Expressem”, że Sejm nie kwapi się z wyborem prezesa NBP ani z uzupełnieniem wakatów w Radzie Polityki Pieniężnej.
Wg profesora Litwiniuka, brak wspomnianych decyzji może być próbą wpłynięcia na prezesa Glapińskiego i na Radę, by nie komplikować rządowi polityki budżetowej. Świadczyłoby to paradoksalnie, że - wbrew krytykom z opozycji - obecny prezes wykazuje się niezależnością i nie waha się w obronie złotego stanąć w szranki z przedstawicielami własnego obozu politycznego.
Nie wierzę jednak, że chodzi o tego rodzaju nacisk. Powód może być prozaiczny: jest wiele spraw, które naszych parlamentarzystów interesują bardziej od ekonomii. A że inwestorzy i rynki finansowe patrzą na to z niepokojem? Cóż, nie tylko łacińskie „festina lente”, ale i polskie „moja chata z kraja”…
Tymczasem, jak poinformowała PAP, minister rozwoju i technologii, Waldemar Buda nie wyklucza, że na najbliższym posiedzeniu Sejm zaakceptuje kandydaturę Adama Glapińskiego na prezesa NBP. - Nie mam wątpliwości, że to się zadzieje w najbliższym czasie - stwierdził przedwczoraj podczas konferencji prasowej minister.
Sejm, planuje najbliższe posiedzenie plenarne po długim weekendzie majowym, w dniach 11 i 12 maja.
{crossposting}- Szczegóły
- Red/TB
- Nadrzędna kategoria: Felietony
- Kategoria: Maciej Pawlak