Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Porzekadło o starym koniu kawaleryjskim, który staje dęba na dźwięk trąbki, zyskało ostatnio uzasadnienie w postaci wypowiedzi polityków SLD po zgodzie amerykańskiego Kongresu na sprzedaż Polsce samolotów F-35.

Otóż oburzona lewica zaczęła pytać: przeciwko komu zbroi się Polska? Opowieści o NATO czyhającym na pokojowe ZSRR trafiły na podatną glebę… Ale postkomuniści powinni być zadowoleni, patrząc na sytuację naszej floty wojennej. Ona się nie zbroi, ona niknie w oczach.

Przypomniał o tym ostatnio Instytut Jagielloński. W ogłoszonej analizie pisze wprost: „Polska utraciła zdolność do obrony wód Bałtyku przed rosyjskimi okrętami podwodnymi, którym nie mamy jak się przeciwstawić”. Instytut zwraca uwagę, że jedyny nadający się do użytku okręt podwodny naszej floty wojennej, ORP Orzeł, stoi niesprawny w porcie. Stocznia Marynarki Wojennej zaoferowała jego naprawę, lecz urzędnicy MON nie podjęli jeszcze decyzji. Poza tym w porcie stoją liczące sobie 50 lat da okręty typu Kobben, które w 2020 roku zostaną wycofane ze służby, nie licząc 40-letnich fregat w imponującej liczbie dwóch jednostek i 40-letnich śmigłowców.

Zakup nowych okrętów podwodnych z rakietami manewrującymi został przeniesiony – jak pisze Instytut Jagielloński, powołując się na resort obrony – na czas po roku 2023. Mówi się o zastosowaniu tzw. rozwiązania pomostowego (ale bez konkretnych decyzji) o wynajmie lub zakupie do momentu oddania do użytku nowej jednostki używanego okrętu podwodnego.

Zatrzymajmy się chwilę nad tym rozwiązaniem. Otóż, w procedurę jego wdrożenia, jak zauważa Instytut, zaangażowanych będzie minimum sześć instytucji: MON, Sztab Generalny WP, Inspektorat Marynarki Wojennej, 3 Flotylla Okrętów, Inspektorat Uzbrojenia i Departament Polityki Zbrojeniowej MON. Ponadto, zanim taki „tymczasowy” okręt trafi do służby operacyjnej, trzeba będzie – co potrwa ok. cztery-pięć lat – „pozbierać dostępne oferty, wybrać oferenta, sprawdzić stan techniczny okrętu, uzgodnić warunki umowy, ustalić jaki będzie zakres prac remontowych i modernizacji, przygotować do nich wybraną polską stocznię, wybrać zagranicznego dostawcę technologii, przeprowadzić prace stoczniowe, wyszkolić załogę do całkiem nowego typu okrętu”. Co gorsza obecnie MON znajduje się dopiero na początku tego procesu, jeszcze nie wskazał żadnej spośród dostępnych ofert: szwedzkiej, brazylijskiej i niemieckiej.

Wszystko, od co najmniej dekady, obraca się niestety w sferze przypuszczeń, niejasnych planów, enigmatycznych deklaracji. Tymczasem polski Bałtyk pozostaje bezbronny.

Wedle ekspertów IJ konieczny jest trzyetapowy plan przywrócenia polskich zdolności podwodnych. Najpierw należy przywrócić sprawność i zmodernizować ORP „Orzeł”. Potem – jak najszybciej wdrożyć wspomniane „rozwiązanie pomostowe”. Trzecim etapem byłaby budowa nowych okrętów podwodnych w polskich stoczniach.

Można zakładać, że niezbędna byłaby do tego współpraca z wiarygodnym, międzynarodowym partnerem – aby wykorzystać synergię polskich zakładów i polskich naukowców z doświadczeniem światowych gigantów. Instytut zaznacza, że proces modernizacji musi być podzielony na trzy etapy, bo nawet gdyby udało się sfinalizować postępowanie na nowe jednostki w 2023 r., to trafiłyby one do służby najwcześniej po dziesięciu latach.

Nie można być trochę bezpiecznym. Bezpieczeństwo to wartość, która jest niepodzielna. Znakomicie, że chcemy unowocześniać nasze siły lądowe i powietrzne. Jednak bez nowoczesnej floty wojennej nie będziemy mogli mówić o armii na miarę odpowiedzialnego członka NATO. Nikt za nas Bałtyku nie obroni, jeśli sami w tej obronie – oczywiście z innymi partnerami – nie będziemy uczestniczyć.

{crossposting}