Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Minął zaledwie miesiąc z okładem od zaprezentowania projektu ustawy, która zgodnie z tytułem ma wspierać prozdrowotne wybory konsumentów.

Po tych kilku tygodniach z pierwotnego projektu zostało niewiele, a planowana regulacja ma coraz mniej wspólnego i z deklaratywnymi zachętami do zdrowego trybu życia, i z zasileniem budżetu państwa.

Owe „prozdrowotne wybory” resort zdrowia bardzo zawęził. W myśl ustawy sięgnięcie po chipsy, batoniki i inne pyszności nie budzi wątpliwości co do prozdrowotności takiego wyboru, ale już zamiar kupna nektaru z czarnej porzeczki jest dla urzędników czynem nagannym. A jak coś jest naganne, to można albo zakazać, albo opodatkować. Tym razem wybrano to drugie rozwiązanie.

Filozofia prozdrowotnych wyborów konsumenckich objęła (w pierwotnej wersji projektu, podkreślam) suplementy diety, które mają co do zasady działać prozdrowotnie. I w myśl tego ich reklama miała być solidnie opodatkowana. I wreszcie dokonano ciekawego rozróżnienia na alkohol zdrowy i niezdrowy. Prozdrowotny wybór to, jeśli wczytać się w ustawę, kupienie co najmniej półlitrówki wódki czy butelki wina. Kto zamierza usiąść z kolegą przy dwusetce whisky, dokonuje wyboru szkodliwego dla zdrowia. Owszem, takie rozumowanie od dziesięcioleci ma w kraju wielu zwolenników (lepiej więcej, niż mniej), ale dopiero teraz zyskało zdrową(?) urzędową pieczęć. Bowiem prozdrowotna ustawa wprowadziła opłatę w wysokości jednego złotego od „małpki”, która to opłata w ostatniej wersji projektu ewoluowała do dwóch złotych. Warto zwrócić uwagę, że z wielką precyzją objętość opodatkowanej w ten sposób butelki ograniczono do 0,3 litra – powyżej zaczynają się małe piwa, których ustawa nie dotyka w żaden sposób.

W ogóle można pomyśleć, że najbardziej zdrowym, rekomendowanym przez państwowe urzędy napojem jest piwo – i to nie bezalkoholowe. Cukrowy podatek, który obejmie nawet soki z dodatkiem cukru, a także bezalkoholowe piwa, ominie piwa z procentami. W tym piwa smakowe, które oprócz alkoholu zawierają gigantyczną dawkę substancji słodzących.

W ten sposób piwo będzie obciążone jedynie niewielką, preferencyjną akcyzą, podczas gdy na colę zostaną nałożone znacznie wyższe daniny. A już dwa złote haraczu od „małpki” to jasny sygnał do amatorów małego co nieco w drodze z pracy do domu, by wybrali tańsze piwo.

Oto, w jaki sposób szlachetne intencje przeradzają się w karykaturę. Od razu zaznaczę, że moim zdaniem problem nadmiernego spożywania cukru, problem zalewającej nas fali fast foodów i rzekomo zdrowych pigułek wymaga uporządkowania. Tak samo, jak problem szkodliwego spożywania alkoholu. Tylko nie można tego dokonać w sposób wycinkowy, nielogiczny, nieskuteczny. To tak, jakby na przykład walczyć z nałogiem nikotynowym opodatkowując ostro tylko slimy.

Może więc, zamiast co kilka dni korygować krytykowany powszechnie projekt, dać sobie czas na przemyślenia i na dobrą, faktycznie prozdrowotną, regulację?

Na zakończenie dodam, że – co ciekawe - krytyczne uwagi do projektu ustawy wprowadzającej podatek od małpek czy (bezalkoholowych) napojów słodzonych – ale już nie od słodyczy, dosładzanego piwa czy cydru - ma także rzecznik małych i średnich przedsiębiorców. W swoim piśmie do ministra zdrowia wskazał, że dochodzą do niego sygnały o „istotnych utrudnieniach w prowadzeniu działalności gospodarczej dla przedsiębiorców, na których projekt będzie oddziaływał”. Ponadto, w ramach działającej przy Rzeczniku MŚP Rady Przedsiębiorców, krytyczne stanowiska względem projektu zgłosiło pięć znaczących organizacji przedsiębiorców i pracodawców.

Czy ministerstwo zdrowia weźmie wszystkie te argumenty pod uwagę? Choć pokusa wprowadzania tego typu quasi-podatków ze strony rządu jest na pewno duża (mają przynieść do budżetu kilka mld zł) może warto, by wzięło pod uwagę to, co o nich myślą bezpośrednio zainteresowani przedsiębiorcy, ale i zwyczajni, racjonalnie myślący konsumenci.

{crossposting}