Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Jaka jest bieżąca sytuacja w naszej gospodarce każdy z nas może przekonać się osobiście: w swoim miejscu pracy, w sklepie, podczas rekreacyjnego wyjazdu.

Czasem warto też przekonać się - choćby dla porównania własnego oglądu z przewidywanymi przez ekspertów prognozami – jaki jest faktyczny stan gospodarki poprzez lekturę publikowanych raportów.

W tym tygodniu była ku temu okazja: prezentacja raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). Zarówno jego autorzy, jak i uczestnicy dyskusji towarzyszącej prezentacji, byli zgodni: Polska nie powinna obawiać się kryzysu.

W 2020 r. co prawda „zauważalne będzie lekkie spowolnienie wzrostu, ale wciąż będzie on oscylował wokół 3,5 proc.” - jak zauważył dyr. PIE Piotr Arak. Zaś według prognoz Komisji Europejskiej 2020 r. pod względem wzrostu tempa PKB w stosunku do br. wyprzedzi nas jedynie Malta, Rumunia i Irlandia. Przy czym warto dodać, że prognozowane przez KE dane dotyczące wzrostu PKB w Polsce, szczególnie w wiosennych analizach, są zwykle wyraźnie niedoszacowane. W ostatnich latach wzrost PKB był wyższy od prognozowanego. Podobnie – prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

A przecież spowolnienie to nie kryzys. Wspomniany raport zwraca jednocześnie uwagę, na główne czynniki ryzyka dla naszej gospodarki: spodziewany wkrótce Brexit oraz niewiele przekraczający 0 proc. wzrost w Niemczech - głównego partnera handlowego Polski. Zaś największym wyzwaniem na najbliższe lata, ale i dekady, będą koszty, które będą musiały być poniesione w związku z transformacją energetyczną.

Niemniej jednak ministerstwo finansów na lata 2019-22 zakłada wzrost PKB w przedziale 3,3-4,0 proc., a więc podobnie jak w latach 2015-2018. Na 2020 rok prognozy wahają się od 3,1 proc. (Międzynarodowy Fundusz Walutowy), przez 3,3 proc. (Komisja Europejska), 3,7 proc. (ministerstwo finansów), aż po 3,8 proc. (OECD).

Jednym z czynników przyczyniających się do wzrostu PKB jest istotny wzrost dochodów budżetowych w ostatnich latach. Jak wynika z danych GUS od 2015 do 2018 r. odnotowano wzrost o 2,4 pkt. proc. w relacji do PKB. Co warte odnotowania to fakt, że wynik ten osiągnięty został bez podnoszenia podatków, ale za sprawą uszczelnienia ich poboru. Przychody sektora finansów publicznych wzrosły w tych latach z poziomu nieco ponad 703 mld zł do ponad 875 mld zł.

Z pewnością dynamikę wzrostu naszej gospodarki można by poprawić, gdyby bardziej rosły nakłady na inwestycje. Polskie inwestycje na tle krajów Grupy Wyszehradzkiej wyglądają niezadowalająco, choć stabilnie. Jak podkreśla raport PIE patrząc historycznie zawsze odbiegaliśmy pod tym względem na tle innych krajów. W związku z tym procesy inwestycyjne wymagają zachęt i wsparcia ze strony państwa. W ostatnich kilku latach oscylowały u nas średnio wokół poziomu 19 proc., podczas gdy na Węgrzech rosły z 19 do 29 proc., w Czechach - 25-27 proc., a na Słowacji – 21-25 proc.

W odniesieniu do czynników ryzyka wpływających na naszą gospodarkę raport wskazuje, że niemal 2/3 firm eksportujących głównie do Niemiec odczuwa skutki spowolnienia w ich gospodarce. Przy czym spowolnienie to najpowszechniej jest odczuwane przez polskich eksporterów z branży motoryzacyjnej. Jako bardzo dotkliwe najczęściej oceniają je firmy: duże; silnie wyspecjalizowane w eksporcie; z udziałem kapitału zagranicznego; a także reprezentujące średnio-wysoki poziom techniki.

Z kolei ponad 16 proc. eksportujących do Wlk. Brytanii obawia się spadku tego eksportu w wyniku brexitu. A najbardziej - eksporterzy żywności.

Co ciekawe, choć problem szarej strefy to jeden z istotnych czynników hamujących prawidłowy rozwój gospodarki, wpływających niekorzystnie zwłaszcza na konkurencyjność firm, 40 proc. przedsiębiorstw, które objęły badania przedstawione w raporcie, uważa, że w ich branży nie występuje szara strefa. Na istnienie tego problemu zwracały uwagę przede wszystkim firmy budowlane.

Jak zwraca uwagę raport w ramach postulowanej przez UE tzw. neutralności klimatycznej w przypadku Polski te zmiany będą musiały być wyjątkowo duże. A jednocześnie proces transformacji energetycznej w naszym kraju już się stopniowo dokonuje. Np. w porównaniu z sytuacją sprzed dekady, zatrudnienie w sektorze węgla kamiennego spadło o 31 proc., jego wydobycie o 20 proc., zaś wydajność wzrosła o 15 proc. W raz z dążeniem do osiągnięcia owej „neutralności” (w naszym przypadku będziemy mogli na szczęście wydłużyć okres dochodzenia do niej) musimy jednocześnie pamiętać o utrzymaniu bezpieczeństwa energetycznego, co będzie jednym z głównych wyzwań dla naszego kraju na długie lata.

{crossposting}