Równolegle swoich własnych tarcz wymagają także poszczególne branże. Zwrócił na to ostatnio uwagę prezes Mlekovity – firmy – dwukrotnego laureata Konkursu „Teraz Polska”.
Można zrozumieć, jeśli taka zwłoka wynika z ograniczonych możliwości płatniczych, ale jeżeli jest po prostu przejawem złych praktyk, powinna nieść ze sobą określone konsekwencje. Na przykład w postaci ograniczenia możliwości korzystania z pomocy.
Na konieczność pilnowania przez państwo dobrych praktyk zwrócił uwagę we wspomnianym na wstępie apelu pan Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity, jednego z największych polskich producentów wyrobów mlecznych, eksportującego je na cały świat. Mlekovita, mimo kryzysu, w pierwszym kwartale bieżącego roku odnotowała aż o 30% większą wartość eksportu niż w analogicznym okresie roku 2019. Ale mimo to prezes Sapiński widzi na horyzoncie zagrożenia dla całego sektora.
Główny postulat, sformułowany w imieniu całej branży rolno-spożywczej, to wprowadzenie w obrocie towarowym obligatoryjnego 14-dniowego terminu płatności za produkty dostarczone do sieci handlowych. Zaproponowano też, by firmy mogły korzystać ze wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej jedynie wówczas, gdy na bieżąco regulują swoje obrotowe zobowiązania.
Trzymam kciuki, by urzędnicy kluczowych resortów, w tym Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zastanowili się razem z przedsiębiorcami nad ich spełnieniem. Będzie to z pewnością bardziej pożyteczne, niż pomysły w rodzaju czarnej listy firm mleczarskich, którą niedawno resort rolnictwa chwalił się z niezrozumiałą dumą. Aby trafić na ową czarną listę, wystarczy być producentem, który importuje surowce z zagranicy. Nieważne, dlaczego, nieważne, ile. I tak na liście znalazła się m. in. OSM Piątnica, która dopuściła się deliktu w postaci importu mleka z Litwy. Na łamach „Pulsu Biznesu” jej prezes wyjaśnił, że było to ledwie 2% całości wykorzystywanego mleka, chodziło o mleko ekologiczne o specjalnych parametrach, a importowano je dlatego, że nie sposób było kupić go w kraju.