Wprowadziła ona m.in., w przypadku zakładania nowych placówek obowiązywanie tzw. kryteriów geograficzno-demograficznych, a więc, że 3 tys. mieszkańców w danej gminie ma przypadać na jedną aptekę, zaś odległość między sąsiadującymi placówkami, powinna wynosić co najmniej 500 m.
Popierająca zapisy ustawy w chwili jej uchwalania Naczelna Izba Aptekarska zapewniała, że ponad 14,7 tys. funkcjonujących wówczas łącznie aptek (w tym 13,4 tys. ogólnodostępnych i 1,3 tys. punktów aptecznych) „będzie dalej istnieć”. Co więcej, wg NIA „w dłuższej perspektywie ustawa ucywilizuje sektor apteczny, który jest obecnie aż w 60 proc. zdominowany przez sieci apteczne”. Ponadto „celem tych regulacji jest (...) ochrona ponad 4,5 tysiąca polskich drobnych przedsiębiorców prowadzących apteki, którzy już dziś balansują na granicy bankructwa oraz zabezpieczenie wielu tysięcy miejsc pracy”.
Tylko w maju br., wg danych portalu rynekaptek.pl, ubyło w całej Polsce 21 aptek; 31 maja działało w całej Polsce 11 852 aptek ogólnodostępnych. Oznacza to, że liczba samych tylko aptek ogólnodostępnych spadła o 12%! - tj. z 13,4 do 11,8 tysiąca od końca 2017 r. do końca maja br. Pracuje w nich także mniej farmaceutów. Ich liczba spadła miedzy 2017 i 2020 rokiem z 60,4 do 59,1 tysięcy.
Skoro zmniejszyła się w tym czasie w całym kraju liczba aptek oznaczało to tym samym wzrost liczby mieszkańców przypadających średnio na aptekę (punkt apteczny). Pomiędzy 2017 i 2020 rokiem liczba ta zwiększyła się z 2,6 do 2,9 tysiąca osób. Czy o taki efekt chodziło inicjatorom i zwolennikom wspomnianej ustawy?
Szczególnie niepokojąco wyglądają powyższe dane w kontekście tak nadzwyczajnej sytuacji, jak kryzys związany z pandemią koronawirusa.
W tym czasie przecież szczególnie wzrosło zapotrzebowanie społeczne związane ze służbą zdrowia, w tym na wszelkiego rodzaju leki - nie tylko pomocne w łagodzeniu skutków COVID-19, ale i innych chorób i schorzeń, które w trakcie pandemii nie znikły jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Co więcej apteki stały się jednymi z placówek, w których sami farmaceuci mogą dokonywać szczepień przeciwko koronawirusowi.
Tymczasem aptek zamiast przybywać, jak zapewniała wspomniana Naczelna Izba Aptekarska, ubywa, zmniejsza się też w nich poziom zatrudnienia.
Dodajmy, że kwietniowa nowelizacja wspomnianej ustawy, pozwalająca m.in. na dokonywanie w aptekach szczepień przeciw COVID-19, wprowadza dodatkowe możliwości zamykania przez Inspekcję Farmaceutyczną aptek i cofania zezwoleń na ich prowadzenie.
W związku z tym kierownictwa Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Business Centre Club oraz Konfederacji Lewiatan, wystosowały apel, w którym zwracają m.in. uwagę na fakt, że „w czasie epidemii COVID-19 i po niej, apteki mają szansę stać się ośrodkami wspierającymi Polaków w powrocie do zdrowia. Ważne jest zatem, by nie dopuścić do wykorzystywania nowych regulacji jako pretekstu do prowadzenia agresywnej walki rynkowej skutkującej masowym zamykaniem aptek - a to właśnie zmniejszenie liczby aptek jest jasno formułowanym celem części środowiska aptekarskiego”.
Funkcjonowanie aptek, stanowiących istotny segment naszej służby zdrowia, powinno być wzmacniane - z pewnością nie służą temu działania, zmierzające do ich zanikania. Na to zgody być nie może. Apteka powinna być przede wszystkim dla pacjenta, nie - dla aptekarza.
{crossposting}