Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Logotyp viaTOOL

„Forsowana przez rząd polonizacja, czyli przejmowanie przez państwo rozmaitych przedsiębiorstw i projektów, nie zawsze przynosi pozytywne efekty.” – podsumowuje efekty przejęcia e-myta przez Generalny Inspektorat Transportu Drogowego Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.

Decyzją Ministerstwa Infrastruktury, system e-myta viaTOLL został spolonizowany w listopadzie 2018 r. Od 2011 r. system, należący do państwa, był zarządzany przez prywatną firmę Kapsch. Do dzisiaj system przyniósł ponad 10 mld zł przychodu na budowę dróg i stanowi jeden z lepszych tego typu rozwiązań w Europie. Mimo sukcesu, rząd postanowił przekazać go w ręce Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego.

„[…] viaTOLL do jesieni 2018 r. funkcjonował na polskich drogach, z prywatnym operatorem, dobrze i przynosił zyski. Byłyby one zresztą większe, gdyby rządzący nie zaniechali zaplanowanego już rozszerzania systemu na nowe drogi.” – uważa Arendarski.

Eksperci gospodarczy krytykują decyzję o przekazaniu systemu państwowemu zarządcy, który nie posiada technicznego know-how do kierowania takim przedsięwzięciem. Braki kadrowe i know-how został rozwiązany ponownym skorzystaniem z usług Kapscha, ale także innych podwykonawców. Rząd od lat również nie włacza nowych dróg do systemu, pozbawiając się potencjalnych środków na rozwój infrastruktury drogowej.

„Instytut Staszica ogłosił obszerną analizę funkcjonowania poboru opłat w Europie. Wynika z niej, że polonizacja działającego od 2011 r. systemu viaTOLL (notabene należącego do… państwa) odbyła się w ogromnym chaosie. Towarzyszyły jej zmiany przepisów, dające ministrowi infrastruktury de facto prawo decydowania o projektowaniu kolejnego systemu z pominięciem procedury zamówień publicznych. Na dodatek nie istnieje żadna długofalowa strategia, dotycząca rozwoju systemu istniejącego, ewentualnie budowy nowego. Pobór opłat obecnie nie przynosi takich zysków, jakie były przez rząd zapowiadane. Decydentom to nie przeszkadza, mimo że nie można już zrzucić winy na „prywaciarza”.” – dodaje Arendarski.

{crossposting}