– Choć metodyka Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności, prowadzonego przez GUS, jest odmienna, to powinna budzić nasz niepokój różnica pomiędzy tym, ile szukanie zatrudnienia zajmuje osobom pracującym i bezrobotnym – komentuje Łukasz Komuda, redaktor portalu Rynekpracy.org i ekspert rynku pracy Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.

Ekspert odniósł się także do 33. edycji badania Monitor Rynku Pracy realizowanego przez Randstad.

- Podczas gdy w badaniu Randstad okres ten jest w najnowszej edycji najkrótszy od czterech kwartałów i można mówić o tendencji spadkowej w okresie roku, to w BAEL widać trend odwrotny – ostatnio czas wydłużył się: w II kwartale 2017 r. wynosił przeciętnie 10,1 miesiąca, w I kwartale 2018 roku – 9,8 miesiąca, a w II kwartale 2018 roku (najnowsze dostępne dane): 10,4 miesiąca, czyli aż pięciokrotnie dłużej, niż w przypadku pracujących respondentów Randstad – twierdzi Komuda.

- Pokazuje to, jak bardzo percepcja rynku pracy – tego, jaka jest siła przetargowa pracowników – zależy od położenia ankietowanych. Jeśli przy obecnej niezłej koniunkturze i rekordowo niskim poziomie bezrobocia mają oni problem ze znalezieniem pracy, to dotykać mogą ich różne bariery – osobiste, związane z kwalifikacjami, predyspozycjami i czynnikami geograficznymi – sprawiające, że subiektywny odbiór tego, jak wygląda rynek pracy, może być zgoła odmienny od tego, jaki mają osoby dobrze radzące sobie na rynku – zwraca uwagę ekspert.

- Pamiętając o różnicy w wielkości próby, warto zwrócić uwagę na to, że Polacy obawiają się utraty pracy częściej niż pracownicy z całej Europy – dodaje Komuda.

W jego przekonaniu zarówno silny poziom obawy, jak i umiarkowany, deklarujemy o 2 punkty procentowe częściej niż średnia dla naszego kontynentu.

- To pokazuje zarówno subiektywny odbiór tego, jak pracownicy poruszają się po rynku pracy, jak i instytucji państwa, które nie zapewniają zwolnionej osobie wystarczającego wsparcia. To nie byłoby tak potrzebne, gdyby poziom wynagrodzeń był wyższy. Niestety, mimo tendencji zwyżkowej, średni poziom wynagrodzeń kalkulowany dla 3/4 gorzej zarabiających pracujących w naszym kraju to zaledwie ok. 3000 zł brutto, co sprawia, że blisko połowa gospodarstw domowych nie ma „poduszki finansowej” na wypadek bezrobocia któregoś z jego członków – komentuje Komuda.

W badaniu Randstad największe obawy pojawiają się wśród ankietowanych z północnych rejonów Polski (18%) i na tym tle wyraźnie różnią się one od pozostałych części kraju (od 8 do 11%) i relatywnie niskiego współczynnika na zachodzie (5%).