W opinii Sakiewicza firma Nielsen AM, mająca u nas w praktyce monopol na tego typu badania, które przekładają się na wielkość i częstotliwość reklam w TV, a w następstwie, na dochody samych stacji telewizyjnych, przeprowadza swoje pomiary w sposób archaiczny.
– Czy dowiemy się z nich np. – pytał retorycznie – ile osób obecnie ogląda telewizję poza odbiornikami TV: poprzez smartfony, laptopy czy na telebimach na ulicach miast czy w halach, w ramach tzw. stref kibica, podczas rozmaitych, światowych czy europejskich zawodów sportowych? Okazuje się, że oglądający telewizję w ten sposób nie są w ogóle liczeni. A przecież coraz więcej stacji telewizyjnych, zwłaszcza mniejszych, branżowych czy informacyjnych, funkcjonuje wyłącznie w internecie – są one przez Nielsena pomijane. A to oznacza, że – tym samym nie są wyceniane.
– Ta próba panelistów powinna być dużo większa, jak to ma miejsce w innych krajach unijnych – uważa Sakiewicz. – Wyniki Nielsena pomijają zwłaszcza widzów stacji informacyjnych (jak np. TV Republika) i tematycznych. To sprawia, że niemal wyłącznie opłaca się promować w (dużych) stacjach TV disco polo, z wykluczeniem tzw. kultury wysokiej. Gdy kilka lat temu przesłuchiwany był w prokuraturze ówczesny prezydent, Bronisław Komorowski, większość stacji telewizyjnych odmówiła przeprowadzenia transmisji tego wydarzenia. Wówczas, obecny na nim w grupie przedstawicieli mediów ówczesny dziennikarz TV Republika, Michał Rachoń, wyjął smartfona i rozpoczął rozpowszechnianie on-line tego przesłuchania na całą Polskę. Rzecz jasna nie znalazło to żadnego odzwierciedlenia w wynikach oglądalności publikowanych przez Nielsena.
- Według naszych szacunków mamy średnio kilkuset tys. odbiorców TV Republika na dobę. Jednak wg Nielsena liczba ta jest bliska zeru – przekonywał Sakiewicz. – Oznacza to w praktyce, że zamiast – przez określony okres - zarobić na reklamach np. 500 tys. zł, dostajemy tylko 150 tys. To przekłada się na pogorszenie kondycji finansowej takich stacji, jak nasza. Ponadto w praktyce powoduje „zamrożenie” kształtu rynku telewizyjnego, ograniczając go do dużych nadawców. Ma to też skutki polityczne, bowiem tylko na podstawie ich przekazu telewidzowie mogą wyrabiać sobie własne poglądy.
– To założenie obecnie fałszywe, być może było prawidłowe na początku lat. 90. ub. wieku. Obecnie przecież największymi dochodami dysponują osoby w wieku 40-65 lat. Jednak nie są one w ogóle brane pod uwagę w tych badaniach. A zatem ważniejsza dla Nielsena jest „oglądalność” 10 tys. nastolatków niż nawet 100 tys. osób 50+! Wszystko to razem powoduje fałszywy obraz badań telemetrycznych Nielsena – kończy Sakiewicz.