Wójcik w pierwszym programie skupia się na anegdotach ze swojego życia. Pojawiają się tematy pierwszych randek, czy relacji z rodzicami. Uważa jednak, że nie można jego występu nazwać stand-upem, choć przez cały występ odgrywa scenki solowo.
Pokrótce zaprezentuję ciekawostki z mojego życia, chociażby z okresu narodzin i dzieciństwa. Będzie także piosenka, która może nieco zaskoczyć. Program nazwałem "volume 1", bo chcemy zrobić kolejne części i jeżeli dobrze się wszystko potoczy, to za dwa, trzy lata stworzymy jedną, dużą produkcję. – dodaje artysta.
Wójcik jednocześnie podkreśla, że wciąż będzie związany z Ani Mru-Mru, a jego indywidualny projekt to powrót do początków jego przygody z estradami.
Rozpoczynałem na deskach Teatru Sceny Ruchu i na początku lat 90-tych byłem aktorem pantomimy klasycznej. Z kabaretem zacząłem współpracę w 1999 roku. Przyznam, że poznaliśmy się przez wspólnych znajomych i jakoś to poszło dalej. Zwykłego aktorstwa nie brałem w ogóle pod uwagę jako zawód. Oczywiście w życiu każdego artysty przychodzi chęć spróbowania sił w roli aktora filmowego, czy teatralnego.
Michał Wójcik rozśmiesza ludzi od dwudziestu lat. Robi to wrażenie biorąc pod uwagę ciągle zmieniający się humor Polaków. Jak sam przyznaje. – kabarety same wyznaczają sobie granice żartów.
Wiadomo, że z czasem humor społeczeństwa się zmienia. Kiedyś pewnych tematów nie można było poruszyć, by kogoś nie urazić, a dzisiaj nie są już tabu. Granica się przesuwa. Ale dla kabaretów to sprawa indywidualna. My sami generalnie nie ruszamy polityki. Stwierdziliśmy, że widz przychodzący na spektakle chce od tego po prostu odpocząć.
W występach nie tylko temat jest ważny – kluczowy jest odpowiedni scenariusz i dobór tekstów.
Wiele osób osób na pewno zastanawia się, czy komicy to tzw. to dusze towarzystwa. Jak zapewnia sam Wójcik - to różne charaktery, tak jak w normalnym życiu.
Kabaraciarze to przekrój charakterów. Są i ludzie, którzy normalnie są marudami i tacy, którzy świetnie czują się jako "małpy" towarzyskie... na pewno to osoby, które muszą mieć wewnętrzną odwagę, by wyjść na scenę, wystąpić przed ludźmi i cokolwiek powiedzieć do mikrofonu, co jest dla wielu osób strasznie tremujące. – twierdzi artysta.
Tego typu zawód wiąże się z ciągłym życiem na walizkach. Problemem wtedy jest czas jaki możemy poświęcać dla rodziny. Od pewnego czasu staramy się wyznaczać sobie ilość dni w miesiącu, które przeznaczamy na występy. Ale to nie zawsze się udaje. - przyznaje Wójcik.
Kabaret Ani Mru-Mru powstał pod koniec lat 90-tych. Biorąc pod uwagę, że to już dwie dekady, to można zastanowić czy branża zmieniła się przez ten okres.
Sama branża od zawsze to jedna wielka rodzina. Wszyscy się lubimy i szanujemy. Z utęsknieniem czekamy na wszelkiego rodzaju festiwale, by się spotkać w dużym gronie. Różnica jest taka, że dwadzieścia lat temu nie dało się jeździć po polskich drogach, a teraz jest z tym całkiem nieźle (roześmiał się). – reasumuje Wójcik.
Premierowy występ z programem "Michał Wójcik - Live Volume 1" miał miejsce w warszawskim kinie Luna, 10 marca. W nadchodzących tygodniach artysta wystąpi między innymi w Łodzi, Olsztynie, Białymstoku, czy Gdańsku. Z Wójcikiem współpracują także tzw. chłopcy z ferajny: Pan Li, który występuje przed głównym "wykonem" i reżyser Bartek Brzeskot.